niedziela, 20 sierpnia 2017

Spotkanie po latach

Uwolniwszy się od czujnego spojrzenia nauczycielki poczuła się nieco swobodniej, więc poprawiła nieco narzutkę, która zsunęła się jej podczas biegu i wolniejszym krokiem podążyła pustym korytarzem, w którym od półkolistego sklepienia doskonale odbijały się echa jej kroków kamiennej posadzce. Wreszcie stanęła pod pokojem, na którego drzwiach umieszczono wyraźny napis sporządzony zwyczajnym w tym staromodnym gmaszysku gotyckim pismem. "Leonia Methapez" odczytała w myślach starając się nie zdradzać tak od razu nieostrożnym szeptem. Może i jej siostra była niewidoma, ale słuch to miała doskonały i bez trudu wychwyciłaby stłumione prychnięcie cisnące się na wargi młodej dziewczyny zawsze, gdy konieczność nakazywała jej czytać własne nazwisko. To nie tak, żeby nie chciała się przyznawać do swojego rodu. W końcu nie miała się czego wstydzić. Rzadko kto w tym przybytku mógł się poszczycić pochodzeniem z królewskiego rodu, nie ważne, że była to jakaś zapadła wioska. W końcu co wódz to wódz. Zdecydowanie nie musiała się tego wstydzić. Bałą się jednak demonów przeszłości prześladujących ją od urodzenia. Czasami przychodziły do niej w snach miały uśmiech z piorunów i białe niewidzące ślepia przewiercające się aż do głębi serca, do czeluści duszy w której pod twardą skorupą pozoru drzemało ciągłe poczucie winy. Odetchnęła najciszej jak umiała i zapukała delikatnie w rozeschnięte nieco drewno. Powierzchnia nie powleczona nawet cieniutką warstwą farby był ciepła i szorstka w dotyku. 
- Proszę wejść - odpowiedział jej natychmiast dźwięczny głos. Niepewnie nacisnęła ciężką klamkę. Poczuła bijący od niej chłód, dłonią prześledziła zdobiące ją ornamenty i domyślała się także cieniutkiej warstewki metalicznego zapachu jaki pozostawiała na rękach, kojarzącego się z zapachem krwi. Weszła do środka przy akompaniamencie skrzypienia nieoliwionych zawiasów i wydeptanych mnogością stóp klepek podłogi uginających się miękko pod ludzkim ciężarem. Pomieszczenie było jasne i radosne, całe przesiąknięte słonecznym blaskiem. Pokój był znacznie większy niż mieszkanko Sephory, lub takim się zdawał za sprawą wielkich okien częściowo pokrytych barwnymi witrażami wyobrażającymi rajskie ptaki i kwiaty. Na wprost jednego z nich siedziała młoda dziewczyna w skromnej żółtej sukni w kwiaty. Słysząc odgłos kroków w pokoju zwróciła w jej stronę wyblakłe niewidzące oczy, których tęczówki w kolorze wyblakłego błękitu niemal zupełnie zlewały się barwą z białkami i poszarzałymi źrenicami co nadawało twarzy wygląd nieco obcy i przerażający.
- Witaj, Sephoro! - powiedziała uśmiechając się do niej promiennie. Od tego spojrzenia jej ciemnowłosą przebiegł nie przyjemy dreszcz jakby zbudzony ze snu wyrzut sumienia. Zrobiło jej się gorąco więc zdjęła narzutkę chroniącą przed chłodem przyczajonym między grubymi murami szkoły i właśnie rozglądała się za czymś na czym mogłaby ją zawiesić.
- Witaj, siostrzyczko, jak widzę nadal nie wyszłaś z wprawy po czym tym razem poznałaś.
- Po krokach, pukaniu i oczywiście nadal otwierasz drzwi na dwa razy
Sephora zaśmiała się cicho i wskazawszy stojące nieopodal krzesło zapytała uprzejmie:
- Mogę? - a uzyskawszy potwierdzenie przysunęła się bliżej bujanego fotela swojej krewnej.
- Czemu zachowujesz się względem mnie tak oficjalnie? - zapytała brązowowłosa zawijając na palec jeden z puszystych kosmyków i ukazując tym samym lśniący bursztynowy kolczyk tkwiący w uchu. Uczennica poczuła, że krew napływa jej do twarzy, więc starała się uciec wzrokiem jednak jej spojrzenia w natarczywym milczeniu prześlizgiwało się po kształtnych rzeźbach, wazonach, bibelotach i lustrach w niczym nie znajdując oparcia. Wreszcie musiała znów spotkać się z tą piękną, łagodną twarzą. Miętosząc dłonią róg tuniki (chyba właśnie za tą możliwość tak lubiła ten strój) odpowiedziała wreszcie po długiej chwili wahania.
- Chodzi o to że tak dawno widziałyśmy się... to znaczy
Starsza dziewczyna jakby wcale nie usłyszała tego nietaktownego zdaniem Sephory w obecnych okolicznościach, stwierdzenia i chwyciła swojego gościa za ręce przyciągając do siebie delikatnie.
- No właśnie wciąż jeszcze nie przekonałam się jak moja siostrzyczka wyrosła.
- Może nie powinnaś - zaprotestowała pomna przeszłości Sepchora.
- Nie martw się - uspokoiła ja niewidoma - nic mi już nie grozi. Teraz chroni mnie Aojde.
Dziedziczka Telksinoe cierpliwie znosiła delikatne muśnięcia palców przesuwające się po jej ciele.
- No, no - podsumowała swoje oględziny - stajesz się naprawdę piękną i silną kobietą
- Szkoda tylko, że nadal tak głupią - wyrwało się jej i zanim zdążyła się pohamować już spoczywało na niej badawcze spojrzenie siostry.
- Mów co się stało
Sephora, która chwilę temu wstała by ułatwić Leoni jej śledztwo teraz opadła ciężko na krzesło.
- Zdarzyło ci się kiedyś powiedzieć parę słów za dużo?
- Ileż razy - odparła wciąż pogodnie się uśmiechając.
- A co byś zrobiła, gdyby przez to ktoś dowiedział się czegoś czego nie powinien wiedzieć?
- To znaczy? - wyglądało na to, iż rozmówczyni nie pozwoli się zbyć byle ogólnikami.
- Powiedziałam o moim pochodzeniu dziewczynie, którą ledwie znam o moim pochodzeniu.
Ze stoickim spokojem młoda kobieta sięgnęła po filiżankę herbaty odłożoną jakiś czas temu na stolik dla przestudzenia. Upiwszy nieco płynu ponownie odłożyła ją na miejsce i marszcząc nieco brwi zapytała jak najbardziej poważnie. 
- Żartujesz?
Sephora pokręciła głową po czy zrozumiawszy, iż Leonia przecież nie może tego zobaczyć odpowiedziała:
- Nie, mówię jak najpoważniej i teraz nie wiem co robić
- Powiedz mi kochana - nim skończyła pytanie pociągnęła kolejny łyk - dlaczego zawsze najpierw robisz, potem myślisz a wreszcie na koniec przychodzisz do mnie po radę
Nie uzyskawszy odpowiedzi kontynuowała.
- Nie zamartwiaj się tym, aż tak. Jeśli coś kazało ci być aż tak szczerą to musiały być ku temu jakieś powody. Jeśli ty jej zaufałaś to ja też jej ufam. A tak po za tym słyszałam że zgłosiłaś się do grupy ekspedycyjnej?
- Nie sądziłam, że wieści, aż tak szybko się tu rozchodzą
- Wywieszenie twojego nazwiska raczej nie pomoże w zachowaniu tajemnicy, zresztą było was tylko dwie, właściwie czemu to robisz?
- Muszę pokazać że nie jestem jak matka
- Sephoro to oczywiste. Powinnaś wysoko nosić głowę, bo jeśli ktokolwiek będzie miał odwagę obrażać cie z tego powodu ten nich sam wykaże tyle śmiałości, by wystawiać się na niebezpieczeństwo i walczyć w pierwszej linii. Nie jesteś gorsza!
- To dlaczego ciągle się tak czuje?
- Bo brakuje ci pewności siebie. Twoja moc jest wspaniała pamiętasz jak wszyscy zachwycali się nią, gdy byłaś mała. Byłaś prawdziwym szefem bandy dzieciaków. Ty jedna umiałaś ożywiać i naprawiać wszystkie ich zabawki.
- Za to ich rodzice jeśli takowych mieli bali się mnie, bo ledwie stanęłam na progu, a zaraz ożywały sprzęty, albo przepalały się kable, albo nie wiadomo co jeszcze.
- Z tego co wiem zdecydowanie lepiej panujesz już nad mocą
- Owszem, ale dość o mnie. Co słychać u ciebie?
- A no nic. Jeśli dobrze pójdzie to będę mogła kiedyś nauczać tutaj ilyryjskiego i ...
Na niski parapet wskoczył sporych rozmiarów rudy kot i przeciągając się leniwie zamiauczał przeciągle. Zwierzak przypominał ogromną puchatą beczkę, ale jego właścicielce najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo gdy tylko podszedł do fotela wciągnęła go na swoje kolana i pozwoliła mu wygodnie się ułożyć. Zwierzak zamruczał dość głośno i wlepił w nią swoje wielkie zielone ślepia.
- Gdzieś ty się podziewał Homer
Odpowiedziało jej kolejne miauknięcie.
- No to co tam u ciebie?
Powtórzyła Sephora uśmiechając się do stworzonka które teraz mróżyło swoje śliczne oczka w jej kierunku.
- A no mam sporo nauki, ale jakoś sobie radzę... pani Atena jest naprawdę wyrozumiała i pomocna
- Z tego właśnie słynie
- A ty siostrzyczko masz jakichś przyjaciół?
- Właściwie to nie specjalnie, sama wiesz wszystko rozbija się o sprawę mojego pochodzenia. W miejscu takim jak to nie mieć patronki, którą można się pochwalić to jak... sama nie wiem... bez czegoś ważnego
- Rozumiem, ale nie możesz z tego powodu zamyka się w skorupie, dobrze wiesz, że choć zależy mi na tobie to nie mogę zawsze być obok. Chciałabym abyś mogła na kimś polegać. Powiedz mi gdzie jest ten mój radosny skowroneczek otoczony gwarem i śmiechem. Te kłamstwa jakimi się otaczasz niszczą cię od środka. Musisz to jakoś przerwać, nim sama zapomnisz o twarzy, którą ukrywasz pod maską.
Przez chwilę siedziały milcząc wreszcie Sephora zerknęła na wiszący na ścianie zegar.
- Usiądziesz ze mną przy kolacji? - zapytała nieśmiało.
- Oczywiście siostrzyczko - odparła Leonia i pewnie ujęła podane jej ramię. Razem ruszyły korytarzem do sali jadalnej. Tego dnia posiłek nie był zbyt obfity. Po za owsianką, której Sephora szczerze nie znosiła był jeszcze twaróg z cebulą. Posmarowała sobie kawałek świeżo wypiekanej ciemnej bułki, ale jedząc jej wzrok wciąż uciekał w stronę drzwi. Wciąż liczyła, że pojawi się w nich Alzuria i będzie mogła spytać siostry co o niej sądzi i dowie się czy podjęła dobrą decyzję. Cóż z tego ze Leonia nie mogła jej zobaczyć. Ona i tak znała się na ludziach. Niestety do końca kolacji jej życzenie się nie spełniło, bo wielkie dylematy nie mają w zwyczaju rozwiązywać się zupełnie same.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz