piątek, 16 czerwca 2017

A.Przeszłość

  Pani Silfen znała Iswenę dobrze. No cóż, wypadałoby, żeby tak było w przypadku ciotki i siostrzenicy. Jako służbistka oczywiście sama z siebie w życiu by nie oddała jej kartoteki innego ucznia, ale miała za dobre serce. Klasyk w postaci nagłych mroczków przed oczami i pilnej potrzeby wypicia szklanki wody wystarczył, by ją odciągnąć od biurka. Na szczęście, teczuszka czarnulki była na wierzchu. Gdyby ciotka włożyła ją do zajmującej całą ścianę szafy z przegródkami, gdzie mieściły się wszystkie inne, dziewczyna w życiu by jej nie znalazła. Nie na czas.
  Wolała nie ryzykować zwinięciem papierów, bo ciotunia mogłaby zauważyć brak. Dlatego szybko prześledziła oczyma tekst. Alzuria Eitwa, proszę, proszę... Darowała sobie lekturę kilkunastu kartek zapisanych maczkiem, dotyczących tego, jak bardzo niewychowana i nieznośna czarnulka jest. Przez pośpiech niemal nie zauważyła kartki napisanej na maszynie. Iswena aż się uśmiechnęła. Życiorys i okoliczności rekrutacji.
  Zajmował ledwie jedną karteluszkę, ale przeskakiwała wzrokiem szybko i czytała mniej więcej co drugie zdanie. Co ciekawe, nasza czarnulka wychowała się w swej prawdziwej rodzinie. Dopiero w wieku dwunastu lat zaczęła psocić. Atakami zwierząt wymierzać sprawiedliwość. Kuśnierza za rozmaite grzeszki w drodze do miasta zagryzły wilki. Jak bliska sąsiadka Alzury wyjechała do siostry, to lis udusił jej wszystkie kury. Podobno przez jej pijaństwo zmarł mały chłopczyk, sierota przygarnięta w durnym odruchu. A po ognistej kłótni własnemu bratu czarnulki jastrząb zaorał twarz. Minimalnie mijając oko. Potem już nigdy się do siebie normalnie nie odezwali. Nic więc dziwnego, że pewnego dnia wynieśli się po cichu.
  Zajęta czytaniem domniemanych win ponurej czarnulki, nie usłyszała kroków. Zwłaszcza, że była wyczulona na ostry stukot obcasów. Nie miękkie, kocie stąpanie. Iswena aż podskoczyła, kiedy ciężka łapa wylądowała na jej ramieniu.
 - Moja panno, co to za zajmująca lektura? - Bez ostrzeżenia wyrwał jej papierzyska i prześledził po nich wzrokiem. - Nieładnie tak czytać o czyichś tajemnicach.
Iswena z trudem przywołała na usta przepraszający uśmiech. Wyrazu oczu nie zdołała zamaskować.
 - Ach, pan Hefush... Ja tylko martwiłam się o Alzurę. Taka zamknięta w sobie jest, chciałam wiedzieć, dlaczego, żeby móc jej w jakiś sposób pomóc. Sama nic nie dała z siebie wyciągnąć...
 - To trzeba było uszanować jej wolę - powiedział ostro pólew. Dziewczyna wiedziała, że sprzątacz jest po stronie czarnulki i pewno wszystko jej wypapla. Przyłapała ją na przyjacielskich rozmowach z czterema osobami- nauczycielami biologicznymi, opiekunem Ogrodu F&F i nim. - Jeśli ci zaufa, z pewnością opowie ci wszystko, nawet lepiej niż to jest ujęte w szkolnym raporcie.
 - Oczywiście, panie Hefush. Dziękuje pani Silfen, już lepiej się czuję - rzuciła do oniemiałej kobiety w drzwiach stojącej. Wyszła szybko, ale nie przesadnie. Miała swoją godność. Jeremi Hefush podążał wzrokiem za dziewczyną. Kiedy zniknęła, zerknął na zaskoczoną księgową, ale nim zdążyła zażądać wyjaśnień, westchnął i poszedł w swoją stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz